#ROG4CREATORS | SCULPT YOUR ROG HERO
SCULPT YOUR ROG HERO CHALLENGE to konkurs teksturowania 3D dla osób obeznanych z tą sztuką, jak i tych, którzy dopiero chcą
spróbować w niej swoich sił. Największym wyzwaniem, z którym przyjdzie się Wam zmierzyć to wykreować nową historię za pomocą
koloru i tekstur. Może to w całości zmienić nasz pogląd na to, kim jest Wasza postać oraz jaki styl lubicie najbardziej. Dajcie się
ponieść wyobraźni!

FILM
TUTORIALE DO SCULPT YOUR ROG HERO
ZWYCIĘZCY SCULPT
1 miejsce

AdrianNojs
3 miejsce

Salamenader
3 miejsce

rav31
WYRÓŻNIENI AUTORZY SCULPT

2Dead2Live

Adei

Araiel

Auriz

c1rru

ChocholiEternit

dampsz132

dugon0

e2rd97

emilianohawrylako

Filippooo

Frog333

Godzil

icreate

jeandiz

jerzy_3d

karkillingskills

kresQ78

Królowa-Lama

krzyroscgi

KubaP1

kubazaloga

Kubek

lesz3u

Mads_Voorten

mBURN

McGavish

Meskel

Misiek8817

muszka_pietruszka

Onomotonpon

PablArt92

paulinka7640

PD

Polaus

ZWYCIĘZCY PAINT
1 miejsce

Amaikaia
3 miejsce

ChiyoKyokane
3 miejsce

vanwinczi
WYRÓŻNIENI AUTORZY PAINT

NImica

Wagabonda

bambo3

pixeloze

NxMichiyo

KluchtongSAMA

ab_iove_principium

Nukk

Kasha

B0gna

Tyran112

Warhapper

ZWYCIĘZCY WRITE
RASLAV – ROBOKOZA
A tam on. Stoi wyprostowany jak Sławomir w swoich najlepszych latach – czyli aktualnych. Na klacie zamiast włosów dwa głośniki. Tylko radio mu trochę nie stroi. Kozi Adonis (Kozionis?) się zamotał i zaczął poprawiać rogi. Kanye ucichł. Wygląda dostojnie, ale jakiś nieśmiały. Wypadałoby się przestawić. „Cześć, jestem Betty” mówię, a ten „Beeeeetty”. No ileż można. Mówię, „Betty – „e” krótkie”. Pytam go jak się nazywa, skąd jest, a ten nic. Teraz najlepsze. Patrzę, a szczękę to on ma z metalu. Myślę se, to ten paszkwil co mnie dziabnął! Z tym że piękniejszy, koźlejszy.
Dostał z lasera i odleciał w siano. Po laserze jak po suszy – nie ma co zbierać. Powiecie, co tak od razu z laserem? Po pierwsze, tak jak mówiłam, mamy kosę. Po drugie, słuchajcie. Poleciałam, jak zwykle, doglądać okolicy. Z tym że dzisiaj jakby inaczej. Bandyty jakieś zrozpaczone. „Gdzie Lucyfer?!” się drą. „Najczarniejszy Panie!” i inne zberezieństwa. Że kropki łączę znakomicie, to od razu się kapłam o kogo chodzi (instynkt to ja mam prima sort). Żadne wyzwanie dla mnie ten cyfer. On zero ja hero. No to sieję dobrą nowinę, że pokonany i w ogóle to wracać do piwnic.
No, jak już wiecie co potrzeba, to słuchajcie. Cziluję na dachu remizy, ściągam sobie Weselnego Pytona na dysk, a w pobranych jakaś wiadomość. Myślę, może wirus się z empetrójką pobrał, ale wygląda legitnie. Otwieram, a tam jakiś matrix. Rozumiecie coś?
event_log.txt
> błąd krytyczny: brak połączenia z partnerem
> wyszukiwanie zeskanowanych obiektów: 207 wyników
> błąd: nie znaleziono partnera
> uruchamianie: pustka.exe
> ostrzeżenie: niski poziom nadziei
> skanowanie otoczenia
> znaleziono: 1 obiekt
> weryfikacja obiektu: zgoda – znaleziono partnera
> inicjacja mowy
> BŁĄD: brak wyników dla “cojones.rar”
> wyszukiwanie tekstów piosenek (filtr: #smutne, #loveme)
> odtwórz: heartless.mp3
> rozpoznawanie twarzy – analiza emocjonalna: brak wyników
> BŁĄD: Nie rozpoznano uczuć
> odtwórz: B-ee-ty.wav
> zamykanie procesu: panika.exe
> skanowanie pobliskich urządzeń
> nawiązywanie połącznenia z B377Y
> rozpoczęto przesyłanie „event_log.txt”
BLACGEARCOMPANY – BLACKFOX
Idąc do boju przyjąłem najoczywistszą prawdę. Żołnierz walczy, Żołnierz zwycięża, Żołnierz ginie. Proste zasady wojny.
Walka była ciężka. Wróg co prawda dalej nie znał naszych pancerzy, uniwersalną prawdą było to, ze wszystko da się zniszczyć wystarczającą siłą ognia. Ja i moje małe państwo podziemne już nie walczyliśmy przeciw żołdakom z klasycznymi karabinami, ale doborowym oddziałom, każdy z działkiem szynowym.
Wyniesiony na neurostymulantach na poziom pracy, którego wcześniej nie znałem, starałem się zrobić co mogłem by dać najlepsze zwycięstwo nam lub choć najdroższe zwycięstwo im. Biegałem właściwie wzdłuż całego pola walki, starając przebić się przez ich pozycję, odgonić grupę flankującą, kryć moich. Choć ciągle ktoś z nich padał, na jego miejsce jak z pod ziemi przychodzili nowi. Miałem wrażenie, że ciągle powtarzam te same czynności w różnych wariantach. I że za każdym razem mam coraz mniej szczęścia.
W końcu mi go zabrakło, elektrolit rozpędzony ponad dziesięciokrotność prędkości dźwięku uderzył mnie w pierś. Nawet nie zauważyłem drogi lotu, po prostu trafili mnie i teleportowałem się kilkadziesiąt metrów dalej. Kombinezon ochronił mnie przed samym pociskiem, ale nie mógł tego zrobić przed falą kinetyczną. Neurozłącze bombardowało mnie raportami o strzaskanych żebrach, krwotoku wewnętrznym, złamanym kręgosłupie. Egzoszkielet nawet nie próbował podać mi środków przeciwbólowych, wstrzymał połączenie neuronowe między kręgosłupem, a mną i zaczął nadawać sygnał medyczny.
Odcięty od ciała, jakoś zdołałem zebrać się w sobie tak by dalej myśleć, i zobaczyłem przed sobą odpowiedź na moje pytanie.
Nade mną stał wrogi żołnierz, celował we mnie z szynownicy, po solenoidach przebiegały krótkie błyski.
Nie będąc w stanie zrobić cokolwiek, zamknąłem oczy mając w pamięci spojrzenie przeciwnika. Nie było w nich satysfakcji, nienawiści, współczucia, pogardy. Oczy człowieka, który robi co do niego należy.
Proste zasady wojny.
NAGELFAR – XR-87
Jej zgrzytliwy głos odbił się mechanicznym echem w metalowej puszce ścian:
…JESTEM *zzz* EXAR EITSEVEN…
Chłopiec zamarł, gotów w jednej chwili zawrócić i umknąć mrocznym korytarzem, którym tu dotarł. Wpatrywał się w robota, czekając na jakikolwiek wrogi gest z jego strony.
Ten jednak tkwił w bezruchu, zgruchotany i zakleszczony między metalowymi płytami. Pajęcze, metalowe kończyny zwisały bezwładne i pogięte. Nikłym szkarłatnym blaskiem drgało jedynie cyberoko maszyny.
...JAM HEROLDEM XYRGHÓW *zzz* ...AŻNE WIEŚCI DLA *zzz* ...DCÓW TEJ PLANETY - brzęczał, rwąc się, głos robota.
Luca nie słuchał.
Całą jego uwagę przykuły połyskujące podzespoły maszyny, wystające z rozprutego kadłuba robota.
To nie były jakieś zaśniedziałe mutry czy stopione płytki scalaków. To były prawdziwe skarby!
Chłopiec oblizał spieczone wargi, gorączkowo wyobrażając sobie wartość takich kawałków sprzętu w skupie. O kwarki! Ojciec wreszcie będzie z niego dumny! Za tak cenny ładunek na ich konto popłynie mnóstwo kredytów. Znów bądą mogli zapłacić za ogrzewanie i za fudsy do syta!
Na samą myśl o tym Luca aż zadrżał z rozkoszy.
...KONTAKTO... *zzz* ...WÓDCOM *zzz* ...TIMATUM - głos maszyny niknął coraz bardziej.
Luca ostrożnie podpełzł bliżej robota.
Wymacał obłą manierkę u pasa. Powoli zwolnił karabińczyk i trącił blokadę lejka, a potem jednym, płynnym ruchem chlusnął wodą z pojemnika na metalową plątaninę poskręcanych członków robota.
Zaskwierczało! Wokół sypnęły iskry, a korpusem maszyny targnął spazm. Wąski korytarz wypełnił swąd ozonu i spalenizny. Szkarłatne oko rozbłysło i zgasło.
Chłopiec odczekał chwilę, a potem z laserkrętem pochylił się nad metalowym truchłem...
Na wysokiej orbicie Tandarros z hyperduktu wyłoniła się szpica cesarskiej floty Xyrghów.
Roje suzgów szturmowych i zwarte formacje opancerzonych drednotów materializowały się kolejnymi falami. Za nimi, przez spejsfurty napływały dziesiątki mrocznych sylwetek śródgwiezdnych huggarów.
Chwilę później pustkę próżni przecięły tysiące srebrzystych szpil.
Odpalane salwami pociski zenonowe migocząc pomknęły ku rdzawej atmosferze planety i ku jej zagładzie.
Jutrzenka nad Tandarros wzeszła żarem spopielających słońc.
Cóż, nikt bezkarnie nie odrzuca oferty miłujących pokój Xyrghów.